Zauroczeni starą architekturą holenderską, tymi wszystkim kanałami, kamieniczkami i disignem, łatwo zapomnieć, że istnieje też nowoczesna Holandia. I taki jest Rotterdam. Duży, szklano-betonowy, rozległy post przeładunkowy. Z przepięknym mostem będącym jego symbolem.
Ale kiedy zmęczy nas wielkoświatowy, wielkomiejski gwar, można uciec w uliczki starej dzielnicy.
Zdecydowanie wolę część starszą. Nowa mnie nie przekonuje; dawniejsza ma fajny klimat.
OdpowiedzUsuńależ oczywiście ,zę starówki mają niezparzeczalny klimat
Usuńtyle że wielki port przeładunkowy się nie zmieści na wąskich kanałach, kanały wystarczały kiedy handel odbywał się na małych barkach
cywilizacja wymusiła rozwój , takze miast
gdzieś muszą się znaleśc i biurowce, i banki i centra logistyki, wreszcie galerie handlowe i ich mieszkańcy
a zdecydowanie wygodniej mieszka się w nowoczesnie zaprojektowanym mieście, funkcjonalnym, gdzie latwo zaparkować , niż w ciasnych i bez ulic starówkach
dlatego Rotterdamskie rozwiązanie jest świetnie i widowiskowe, mimo wszystko
zapytaj mieszkańców starego Krakowa jak mieszka się w zatłoczonym starym mieście, w zagrzybionych kamienicach, gdzie nie jesteś w stanie zaparkować auta i czasem po 3h jezdzisz by zaparkować wieczorem
ja mieszkałam zaledwie rok na Kazimierzu i nie polecam
a teraz ponoć jest znacznie gorzej
A powiem Ci,że akurat w Kazimierzu jestem zakochany; to jest dla mnie w ogóle najcudowniejsza Starówka pod względem klimatu. Nie jestem antysemitą i nie popieram holocaustu;ale zawsze jak tam byłem; podświadomie oczekiwałem,że zza zakrętu wyjedzie wóz z hitlerowcami i zacznie się łapanka.
OdpowiedzUsuńCo ciekawe-takich odczuć klimatycznych nie mam na żadnej innej starówce.
No i ta atmosfera spokoju-nie wiem;ale tam na zaułkach wydaje się,że czas nie ma dostępu...
mówimy o krakowskim Kazimierzu ? no ja nie wiem.... dla mnie najbardziej zaniedbana czéść krakowskiej starówki i pod tym wzgędem masz rację, czas nie ma dostępu
Usuń( mają za to dostęp pleść i grzyby)
a jest zaniedbana bo ciągle ma nieuregulowane prawa własności pożydowskich i nikt nie inwestuje w remonty i renowacje , a miasto zrobiło tam mieszkania komunalne i mieszka tam największa biedota i patologia społeczna, zaraz obok starych krakowskich rodzin sprzed wojny zasiedzianych na kamienicach
1,5 roku mieszkałam przy Dietla , nieco poza placem żydowskim, i tymi romantycznymi knajpkami opanowanymi przez chlejących na umór i imprezujących do białego rana Brytoli . Z ulgą wyprowadziłam się na osiedle Kurdwanów