Guimaraes to pierwsza stolica Portugalii. Taki portugalski Kraków. Dzięki chłopakom mieliśmy okazję je zwiedzić. Był zamek, piękny rynek i absolutnie zachwycające bruki.....nigdzie wcześniej ani później takich nie spotkałam. Prawdziwe dzieła sztuki.
A wracając do przygód. Dom Jose'go był nie tylko wielki i gościnny. Był też sterylnie czysty.
Brudne i spocone po 3 dniach od Madrytu..bardzo potrzebowałyśmy tego komfortu jaki daje prysznic. Ale czystośc tego domu ....krępowała. Dostałyśmy pachnące ręczniki i ...mimo że 3 krotnie wzięłam prysznic bałam się ich pobrudzić ... a kiedy zaproponowano nam zrobienie po tylu dniach podróży wypranie rzeczy....dałyśmy tylko te czyste.....brudne upchnęłyśmy w reklamówkach, te głęboko w plecaki, plecaki na balkon..by nie śmierdziało w pokoju...... dziś chyba z tego śmieję się najbardziej ;)
A na kolację pojechaliśmy do rodziców Francesco, który rzeczywiście mieszkał przy plaży..a właściwie przy deptaku na brzegu oceanu i z okien patrzył na ocean codziennie. A ja w tę ściemę nie wierzyłam. Jego dom był zgoła inny. Maleńkie mieszkanko pełne bibelotów i pamiątek z podróży ojca, który był muzykiem... Sympatycznie minął wieczór i ...jak na 3 kopciuszki przystało o północy byłyśmy na dworcu autobusowym by ...kolejnego dnia obudzić się....w Lizbonie.
Zamek niczego sobie; a co do dyskomfortu nie mycia i przepoconych ubrań -dlatego zawsze są pełne walizki na wyjazd.
OdpowiedzUsuńpod wrarunkiem, że nie jest to plecak noszony przez 3 tygodnie, w którym musi znaleść się miesce na śpiwór i .....wtedy minimalizm się przydaje
Usuńja pakuję się do 1/2 duzej walizki razem z dziewczynami , pół zostawiam mężowi ;) do dzisiaj
Hmmmm...po dużej walizce dla każdego plus torba. Choć od kiedy przerzuciliśmy się na legginsy to trochę mniej tego potrzeba
OdpowiedzUsuńbo ja minimalistka jestem i zawsze mam sié w co ubrać...
UsuńNo to mamy kolejną różnicę między nami..
OdpowiedzUsuńgdyby było inaczej ,byłoby nudno
Usuń