Słowo się rzekło, startujemy!!! Do Chamonix dojechaliśmy w pięknym słońcu i prognozom pogody nie dowierzałam, że od jutra zobaczymy tylko ....mgłę, szarość i deszcz. Z mapą i punktem docelowym w szwajcarskim Trient ruszyliśmy ku naszej wielkiej przygodzie. Wyruszaliśmy z Montroc le Planet w Francji.. W pierwszym odcinku była opcja kolejką do przełęczy i ...przez pierwszą godzinę klnęłam na siebie, że z niej nie skorzystałam. Bo góry mnie kręcą kiedy je widać. A szliśmy lasem, a widzieliśmy tylko mgłę, a podejście było takie ,że uda paliły .....
Na szczęście przestało padać kiedy doszłiśmy na balkon des Posettes, w oddali spośród mgieł wyłaniał się lodowiec Argentière. Od tego momentu pierwszy dzień wędrówki już mi się podobał. Tylko tyle mogliśmy wycisnąć z tej pogody. Wejście na przełęcz Col de Balme (2200m) jest jednocześnie granicą między Francją i Szwajcarią. Dziś już w górę nie miało być ;) Znaleźliśmy się w północnym masywie Białej Góry.
19 km +1350m -1100 m
.
Tak,mgła jest wredna,ale...z drugiej strony jak ustępuje i odsłania widoki...też ma swojburok
OdpowiedzUsuń