Ten dzien , juz szosty .....
obudzilismuy sie w samym srodku niczego; zapomniane miejsce na ziemi - gite de soleil pozwala odpoczac od cywilizacji i od mediow. Mnie sie podobalo. ale wedrowcom czas w droge; dzis znow dwa warianty - bezposregnio spod hostelu na przelecz Col de Croit de Bonnhomme albo cofnac sie do Village de Glacier i zaatakowac Col de Fours. Pogoda stabilna- wiec decyzzja byla jedna- idziemy wyzej, dalej, wycisnec jak cytryne te podroz niesamowita. WIec Col de Fours na wysokosci 2500 m npm. Spodziewalismy sie jeszcze sniegu .... i niezawiedlismu sie. ale te sniezne przejscie w sloncu i bezwietrznej pogodzie mialo zupelnie inny wymiar i smak.
WIec najpierw zmudne podejscie i zachwyty kiedy doszlismy juz do plateau - widzielismy dzwine i specyficzne wodospady; probowalismy ukleic jeszcze jednego balwana , co w suchym sniegu nie jest latwe i kiedy dotarlismy do najwyszego punktu naszej przeprawy przez przelecz , pomiedzy dwoma wzniesieniami ujrzelismy pare idaca na szczyt . TAmtendy nasza trasa nie prowadzi, rzut oka na mape ; tak na Polnocna Glowe da sie wejsc. Zboczymy z trasy, ale szybcy jestesmy, zawsze mamay nadmiar czasu, moze warto zboczyc ? skoro inni ida ..... nie wahalismy sie choc szlak trudny, w sniegu , bez jakichkolwiek oznaczen; ale to bylo cudne podejsci i te widoki 360 st , bo 2750 m npm to robi juz roznice .... Mont Blanc w chmurach sie chowal .... a potem juz tylko w dol, przez dwie przelecze - Col de Croit de Bonnehomme i Col de Bonnehomme. Widokowo miazga.
Ale bałwanki były:-).I ten jezor lodowcowy i te Wasze tak małe i tak kruche sylwetki na tle Gór...
OdpowiedzUsuńi Mont Blanc twarzą w twarz
Usuń