Praga po studencku

Był rok 2003, właściwie ja już byłam po studiach, ale spora grupa moich znajomych jeszcze nie. W każdym razie na studenckich papierach załatwiliśmy noclegi w Akademikach w Pradze i w pełni studenckiego animuszu ruszyliśmy na podbój Pragi. Pragi, która jest jedną z najładniejszych stolic Europy. Akademiki były położone za Hradczanami - ich wadą i zaletą jednocześnie było to, że każdego dnia wieczorem trzeba było wspinać się na wzgórze po setkach schodów, ale za to oferowały widok na przepiękne Hradczany na powrocie i ze szczytu panoranę Pragi u stóp. Często więc wieczory kończyły się z piwkiem w ręku, na trawniczku z tę Pragą u stóp. Piwo wszak to napój narodowy Czechów. A jak to studencki animusz to poza pojawiał się słynny dekadencki Absynt ;) mnóstwo śmiechu i wygłupów. I wycieczka by obejrzeć "fish dicka " czyli prącie wieloryba znajdujące się w podróżniczych zbiorach Biblioteki na Strahowie, Wacka na wiszącym koniu ( Wacława IV -króla Czech i Polski siedzącego na oklep na brzuchu ( tak brzuchu) wiszącego głową w dół konia, uliczka tak wąska, że przejście nią regulowane jest światłami, tańcące domy i utopieńce ( marynowane kiełbaski podawane jako przystawaka do piwa ) To były czasy kiedy jeszcze nie znałam mojego męża ..... mój mąż był w Pradze służbowo, ale nigdy nie byliśmy wspólnie, choć zjechaliśmy sporą część Europy. Bo ta Praga i Czechy wydają się takie bliskie ....